czwartek, 11 września 2014

Sevmione

Czyli jak złapać Nietoperza..  

                                                                                     
                                                                                                                                                                                                                                                              Pewna brązowowłosa Gryfonka przemierzała szkolne Błonia zastanawiając się co zrobić...chłopak ją zdradził, jej rodzice nie żyją a przyjaciele odwrócili się od niej...jedyną dobrą wiadomością było to ,że zdała  Owutemy na same wybitne. Postanowiła wyjechać, pomyśleć i pożyć z daleka od wszystkich. Wpadła jak burza do dormitorium i jednym zaklęciem spakowała wszystkie swoje rzeczy aby nie zostało po niej nic żeby wszyscy zapomnieli...zapomnieli o niej. Chciała tego...nie żegnając się z nikim zniknęła z cichym pyknięciem, wylądowała na polanie którą znała od dawna co rok bywała tu razem z rodzicami na wakacje. O ile się orientowała któryś z domków należał do jej rodziny, te kilka metrów który dzieliły ją ,a nowym "dom" pokonała biegiem. Weszła do niego i rozejrzała się wygląd pomieszczeń wpychał do jej głowy niechciane myśli...myśli związane z przeszłością przed którą uciekła, która zaprowadziła ją aż tutaj...podeszła do komody gdzie znajdował się ich wspólne zdjęcia, oglądała je chwile gdy poczuła łzy spływające po policzkach.                                        -Nie będę płakać-myślała.  Chcąc się czymś zająć postanowiła posprzątać patrząc ze wstrętem na kurz który pokrywał praktycznie wszystko.   
 -Chłoszczyć-mruknęła. I ruszyła na górę by przebrać się i rozpakować  walizki.                  Założyła letnie rzeczy ponieważ na dworze panował upał, wyszła przed dom zakluczyła drzwi. Przechadzała  się w tylko sobie znanym kierunku.  Jej wzrok padł na jeziorko gdzie wraz tatą łowiła ryby, znów zebrało jej się na płacz. 
- To nie musiał się tak skończyć, mogła zrobić coś więcej, ochronić ich. Zamyśliła się więc nie zauważyła mężczyzny który pędził centralnie na nią. Z amoku wyrwał ją dopiero ból upadku. -Ała!!!-krzyknęłam ze słyszalną irytacją.   
-Patrz jak chodzisz Idiotko.-warknął.                       
-Ja idiotką?! To Pan jest żywym taranem!- krzyknęłam, wstałam i już miałam odejść gdy usłyszałam ociekający kpiną głos dobiegający zza moich pleców. 
-Granger?   
- P-Profesor Snape? Co Pan tu robi?-spytałam zdumiona. 
-To nie twój interes.-warknął. Mogłam się tego spodziewać jednak nie dam mu tej satysfakcji. 
-Widzę ,że jak zwykle jest Pan miły. 
 -Staram się.- odpowiedział wykrzywiając twarz ....chwila czy on się "uśmiecha"     
-Jest Pan na wakacjach?- spytałam zaciekawiona bo przecież nietoperz+wakacje nie... to nie możliwe. 
-Ciekawe jak się domyśliłaś?- dodał z ironią. i właśnie w tej chwili zwróciłam uwagę na jego strój miał na sobie czerwona koszule w białe kwiaty i jasno brązowe spodnie 3/4 a na stopach japonki.  I właśnie w takich chwilach żałuję ,że zapominam aparatu , to na pewno trafiło by na pierwszą stronę proroka już widzę ten nagłówek "Postrach Hogwartu Severus Snape ubrany inaczej niż w czarne szaty" No  dobrze  może później się go dopracuje ale wracając do naszej jakże ciekawej konwersacji.
-Niech Pan nie ironizuje.- sarknęłam.  
-A co zabronisz mi?- odpyskował. -
Nie jednak zmieniając temat. Skoro Pan jest sam i ja także..to może potrzebuje Pan towarzystwa kobiety?- Spytałam z nadzieją. 
-Pewnie ,a...znasz jakąś?- Mruknął z przekąsem i jak na zawołanie moja twarz stała się cerwona jak burak.  
-Mówiłam o sobie ty ślepy, tłusto włosy kretynie!-Ryknęłam po czym złapałam się za usta. 
-Szacunek Granger szacunek, jestem twoim nauczycielem.-Syknął.  
-Właściwie to skończyłam już szkołę.  
-Co nie zmienia faktu ,że należy mi się szacunek. 
 -Zawsze Pana szanowałam, szanuję i będę szanować...to jak mogę Panu  potowarzyszyć?  
-Dobrze niech stracę choć.-mruknął   
-Dokąd idziemy?  
-Zobaczysz.- powiedział po czym uśmiechnął się tajemniczo. 
 -Jednak mam prawo wiedzieć gdzie idziemy. 
 -Jeszcze jedno słowo ,a zaciągnę cię w krzaki i zgwałcę-Oznajmił i spojrzał na mnie w dziwny sposób jednak zreflektował się widząc strach w moich oczach po czym dodał szybko. 
- Żartuję chyba nie myślałaś ,że Cię tknę. 
- A od kiedy stałeś się takim żartownisiem?  
-A od kiedy przeszliśmy na Ty Granger? -Zapyał unosząc brew do góry.
-Ja tylko...pomyślałam ,że wie Pan...może...m-moglibyśmy...   
-Elokwencja godna Potter'a wyduś to z siebie!  
-Czy na czas wakacji moglibyśmy mówić do siebie po imieniu?  
-Niech Ci będzie Gran...Hermiono.  
-To gdzie się wybieramy Severusie?
 -Do mojego domu pomożesz mi w warzeniu eliksirów, jednak jeśli chcesz to idź.  
-Nie bardzo chcę  zostanę.-Odpowiedziałam szybko  
-A więc za mną.- I ruszył przed siebie. 
-Nie zaczyna się zdania od "a więc".-Jednak puścił tmoją uwagę  mimo uszu i szedł dalej z zacięta miną. Po około 10 minutach doszliśmy do małego 2-piętrowego domku. Weszliśmy do środka a moim oczom ukazało się przytulne wnętrze, oglądałam  wszystko z wyraźnym szokiem  
-Skończyłaś podziwiać?-Zapytał z kpiną.                                     
-No wiesz spodziewałam się czegoś....eee....innego.     
-Niech zgadnę,ciemnego lochu, łańcuchów zwisających z sufitu i sali tortur? - A z każdym wypowiedzianym przez niego słowem na mojej twarzy pojawiał się coraz większy rumieniec. 
-No...to co mam robić?-Postanowiłam szybko zmienić temat czując się zażenowana i to bardzo. 
-Dwa kociołki wielosokowego chyba wiesz jak je uwarzyć?
-Oczywiście.- Odpowiedziałam szybko i zabrałam się do pracy.  - Zawsze lubiłam ten eliksir, przypomina mi czasy kiedy jeszcze bylismy złotą trójcą tylko ja, Harry i Ron. Kiedy myśleliśmy ,że Malfoy jest dziedzicem Slytherin'a  ,a  ja ważyłam ten eliksir w łazience  Jęczącej Marty i znów pochłoneły mnie mysli i nie zauważyłam Snape'a który właśnie wszedł do pomieszczenia.
-Widzę ,że skończyłaś może napijesz się herbaty?
-Hę?
Czy ja zawsze muszę się powtarzać ?! Spytałem czy napijesz się herbaty?
-Och...tak poproszę.- Odpowiedziałam z uśmiechem.
Severus machnął różdżką ,a po  chwili na stole pojawiły sie dwa kubki z parującym płynem. Usiedliśmy  na fotelach  kyóre stały na przeciwko siebie po czym pogrążyliśmy się w rozmowie:
-A więc co Cię tu sprowadza Hermiono?
-Uciekłam od Nich
-Od kogo?
-Ronalda, Harry'ego i Ginevry. J-ja nic dla nich nie znaczyłam byłam tylko od odrabiania prac domowych i pocieszania.
-Zawsze twierdziłem ,że to kretyni.
-Nie to ja byłam kretynką przyjażniąc się z nimi. A Ty co tu robisz Severusie?
-Postanowiłem odpocząć po tylu latach nauczania tych półgłówków i szpiegowania.- Wyjaśnił.
-A co zamierzasz robić po wakacjach?
-Mam zamiar otworzyć sklep z eliksirami na Pokątnej ,a Ty?
-Nie zastawiałam się nad tym ale chyba zostanę Magomedykiem, chcę pomagać czarodziejom.
Od tego czasu widywałam się z nim codziennie  i z przerażeniemodkryłam ,że cuję coś więcej niż zwykłą sympatię bałam sie do tego przyznać ale zakochałam się w nim.
-Wyznam mu to teraz.- I właśnie z takim postanowienie  ruszyłam w kierunku jego domu, zapukałam do drzwi a gdzy usłyszałam zaproszenie weszłam do środka.
-Hermiona? Co tu robisz tak wcześ....
-Kocham Cię.- Powiedziałam uśmiechając się szeroko.
-Chyba coś Ci się pomieszało Granger?- Synkął.
-Och więc wracamy do Granger ,a gdzie się podziała Hermiona?
-Zachwujesz się jak nie dojrzała dziewucha sądząc ,że mnie kochasz!
-Jak chcesz nie będę się nażucać!- Ryknełam i opuściłam jego mieszkanie ,a po moich policzkach spływały łzy żalu, smutku, goryczy. Wpadłam do swojego mieszkaniarzuciłam zalkęcia na wejście aby nikt mi nie przeszkadzał i rzuciłam się na łóżko.
-Czy coś jest ze mną nie tak?!- Pytałam samą siebie, i właśnie w tej chwili rozlegoło się pukanie...zaraz wróć walenie. Nie miałam siły  wstać i otworzyć więc zaczełam udawć ,że nikogo nie ma ale odgłos stawał się coraz bardziej natarczywy, chciałam już otworzyć gdy usyszałam krzyk...
-Bombarda Maxima.- Drzwi z kawałkiem tynkuwyleciały w powietrze ,a przez dziurę i w kłębach pyłu  wszedł Severus Snape.
-Coś ty narobił?!
-Chcę żebyś mi się naprzykszała, jednak nie możemy być razem zasługujesz na kogoś młodszego  ,a nie byłego śmierciożerce z zepsuta przeszłością
-Ale ja nie chcę nikogo innego ja chcę Ciebie..
-Jesteś pewna? Bo jeśli tak nie pozwolę ci odejść.
-Tak, nie mam zamiaru odchodzić Kocham Cię.
-Ja Ciebie też Skarbie, i niech tylko ktoś cię skrzywdzi.
-Oj Severusku Mój Nerwusku
-Długo nad tym myślałaś?
-Nie...- Jednak nie dał jej dokończyć bo po chwili całowali się gorąco i oddali się powiewu namiętności.
8 miesięcy później
Od tego momętu Hermiona zmieniła nazwisko z Granger na Snape i właśnie na świat przychodzi ich dzieck0.
-Ty idioto patrz co mi zrobiłeś!- Wrzeszczała na cały Szpital.
-Pani Snape proszę się uspokoić .
-ZAMKNIJ SIĘ!!! I  zrób coś rzeby mnie nie bolało albo przyprować tego kretyna!
-Mionka Kochanie uspokuj się!
-Wyciągnijcie go ze mnie!
Po trzech wyczerpujących godzinach zmeczona do granic możliwości kobieta trzymała w swoich ramionach małe zwiniątko. Był to czarnowłosy chłopiec o czekoladowym spojrzeniu.
-Jak go nazwiemy?- Spytałam
-Serpens Lucas Snape- Odpowiedzał
-Witaj na świecie malutki...Sev?
-Hmm?- Dał znać ,że słucha
-Może postaramy się o córeczkę?- Zapytałam przegryzając wargę.
-Oczywiście skarbie.- odpowiedział z uśmiechem
Od czasu kiedy Hermiona spotkała Severusa jej życie zieniło sie na lepszę stworzyła szczęśliwą rodzinne o której zawszę marzyła.